wtorek, 27 października 2015

Rozdział XIII

 Poszłam odprowadzić go do drzwi, ale była okropna pogoda, lało jak nie wiem co oraz błyskało się.
- O nie, nie, nie! - krzyknęłam. - Chodź tu! Nigdzie nie idziesz! - wciągnęłam go do domu i zamknęłam drzwi na klucz.
- Spokojnie, mogę iść...
- Nie! A jak Ci się coś stanie? - zamieszał się lekko. - Chodź... - zgasły światła. - No świetnie... - zaśmiałam się.
 Zaraz po tym znaleźliśmy świeczki i je zapaliliśmy.
- Nie dość że pogoda jak pod psem to prądu nie ma. - opadłam na kanapę.
- Haha. - zaśmiał się i usiadł obok mnie. Wpatrywał się w jedną ze świeczek. Spojrzałam w jego piękne... dwukolorowe teńczówki... mimowolnie się uśmiechnęłam. Nie wiem co do niego czuję.. ale coś na pewno! Tylko że... również podoba mi się jego przyjaciel - Kastiel, tylko że Kas zachowuje się inaczej teraz... Nawet nie zauważyłam jak chłopak spojrzał się na mnie i odwróciłam szybko wzrok.
- Sorry, zamyśliłam się...
- Nie, spokojnie, nic nie szkodzi, też tak czasem mam.
 Kiedy tak siedzieliśmy w ciemności, nie wiem co, ale nasze twarze w tamtej chwili się ze sobą spotkały. Słyszałam jego niespokojny oddech, mi samej serce biło jak szalone. Złączyliśmy nasze usta w krótkim, namiętnym pocałunku. Oddałam się wtedy tamtej chwili. Nasze pocałunki były coraz to dłuższe i namiętniejsze. Było tak wspaniale, czułam się tak swobodnie, opanowanie, spokojnie... czułam ciepło bijące od niego. Oddaliliśmy nasze twarze.
- L-Luna... ja... - mówił zakłopotany. W blasku świec dostrzegłam rumieniec widniejący na jego twarzy. Oparłam moje czoło o jego i wplątałam palce mojej dłoni w jego włosy.
- Kocham Ciebie Lysander... - szepnęłam. Zaraz, zaraz? Co ja powiedziałam?
- Ja Ciebie również... Jesteś inna niż te wszystkie... - czułam jego miętowy oddech. - Jesteś wyjątkowa, jedyna, w swoim rodzaju, jesteś... tą jedyną.
Serce zaczęło mi walić nie spokojnie. Zaczerwieniłam się jak burak. Jednakże... Ja go chyba... być może na pewno też kocham. Przytuliłam się do niego. Słyszałam jak serce mu bije. Zamknęłam oczy i w słuchałam się w rytm jego serca... Po dłuższym czasie dodałam.
- Idziemy na górę? - skinął głową, zgasiliśmy świeczki i oświetlając drogę wyświetlaczem telefonów udaliśmy się na górę.
 Przeprosiłam go na moment i wzięłam szybki prysznic przebierając się w moją piżamę. Wyszłam z łazienki tym samym zwalniając mu ją. Zapomniałam dodać! Postawiłam tam latarkę. Wyszedł lekko zakłopotany ale nie zwróciłam na to uwagi. Postawił latarkę na szafce nocnej, teraz przyjrzałam mu się bardziej był w samym podkoszulku i bokserkach, odwróciłam szybko wzrok.
- Zadzwonię do Leo i powiem mu że dzisiaj na noc nie wrócę...
Czy teraz coś się między nami zmieni? Jak będzie mnie w szkole traktował? Eh... te i również inne pytania krążyły mi po głowię. Weszłam pod kołdrę. Spojrzałam na Lysa.
- Ojej! Przepraszam! - zerwałam się z łóżka. - Zapomniałam wyciągnąć tobie materac!
- Nic nie szkodzi...
- Jeżeli Ci to nie przeszkadza możesz położyć się obok mnie... - palnęłam. Zaraz po tym walnęłam się ręką w czoło.
- O-okej... - położył się obok mnie.
Co ja palnęłam! Mądrością to ja nie grzeszę! Obróciłam się w stronę chłopaka.
- Lys...
- Hm?
- Już nic... - uśmiechnęłam się.
 Zaraz po tym oddałam się objęciom Morfeusza...

~***~
 Kiedy rano się obudziłam trzymaliśmy się z Lysem za ręce. Szybko obudziłam chłopaka, ogarnęliśmy się i ruszyliśmy w stronę szkoły. Całą drogę przemilczeliśmy, lecz co trochę się do siebie uśmiechaliśmy. Od razu na wejściu do szkoły Debra obściskiwała się z Kasem, rzygać mi się chce jak na ich patrzę. Kiedy weszliśmy do różowego budynku wszyscy zaczęli się na mnie krzywo patrzeć, no prawie wszyscy, Rozalia, Armin, Alexy i Iris oraz Violetta uśmiechali się w moją stronę. Tak więc podeszliśmy do nich.
- Wy razem? - spytała Roza. - Leoś mówił że nie wrócisz na noc... - wciągnęła powietrze i zrobiła wielkie oczy. - Spałeś u Luny!
- Ciii! Roza! - zatkałam jej ręką usta. - Ludzie się gapią.
- A to wy jesteście... parą?
- Nie.
- Jeszcze nie! Bylibyście razem taką słooooooooodką parą.... - przeciągnęło "o", mówiła marzycielsko.
- Jesteś niemożliwa....
- Dziękuję! - zaćwierkotała.
- Ekhem... - kaszlnął. - Luno, moglibyśmy porozmawiać?
- Och, tak pewnie!
Ruszyliśmy w stronę klatki schodowej, odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam jak Roza podeskcytowanie rozmawia o czymś z chłopakami i dziewczynami. Stanęliśmy w takim miejscu żeby nikt nas nie usłyszał.
- Czy chciałabyś mi dać ten zaszczyt i... zostać moją dziewczyną? - zapytał niepewnie.
- J-ja..? Lys... owszem! - przytuliłam go mocno. Czułam się taka szczęśliwa! Podekscytowana!

~***~
 Odwróciłem głowę od pocałunku dziewczyny.
- Co jest Kassi?
- Nic, Deb, nic... - odpowiedziałem niemrawo, wyrwałem się z objęć dziewczyny i ruszyłem korytarzem. Podszedłem do białowłosej.
- Widziałaś Lunę?
- Poszła tam z Lysiem... - pokazała palcem radośnie.
- Dzięki. - mruknąłem.
 Zobaczyłem jak przytula się do mojego przyjaciela. Zdenerwowałem się. Czy oni są razem?! O nie, nie, nie! Żeby przerwać im tę chwilę szybkim krokiem doszedłem do nich.
- Hej wam.
- Witaj Kastiel. - uśmiechnął się białowłosy.
- Cześć... - powiedziała zrezygnowanie.
- Co tam u was?
- Idź lepiej do "Debry"... - warknęła.
- Co tak ostro! - krzyknąłem. - A zresztą odwal się od niej!
- To powiedz jej żeby dała mi święty spokój.
- Tobie...  - Spojrzałem na Lysa który patrzał się na mnie srogim wzrokiem.

~***~
 - Widzimy się na próbie... - odszedł.
Boże! Jak ten człowiek działa mi na nerwy! Dziękuje Panie Tobie że on już poszedł! Dziękuję!
Usłyszałam dzwonek na lekcje. Wraz z moim, chłopakiem można tak już powiedzieć, udaliśmy się do Sali A gdzie odbywała się nasza pierwsza lekcja. Usiadłam obok Rozalii w ostatniej ławce, przed nami Lys i Kas. Zaraz, zaraz...
- Rozo. - szepnęłam.
- Hm? Co?
- Kas się nie spóźnił na lekcje, magia. - powiedziałam jej do ucha.
- Rzeczywiście. - zachichotała. Całą lekcję spędziłam na rysowaniu różnych rzeczy.

 Po lekcjach weszliśmy do piwnicy zrobić próbę. Jeszcze dwa dni do występu....

~***~
Sr ze tak krótko ale pisałam szybko specjalnie dla was.
Pozdrawiam

niedziela, 25 października 2015

Rozdział XII

... Zaczęłam śpiewać:

I'm waking up to ash and dust
I wipe my brow and I sweat my rust
I'm breathing in the chemicals

I'm breaking in, shaping up, then checking out on the prison bus
This is it, the apocalypse
Whoa

I'm waking up, I feel it in my bones
Enough to make my system blow
Welcome to the new age, to the new age
Welcome to the new age, to the new age

Whoa, oh, oh, oh, oh, whoa, oh, oh, oh
I'm radioactive, radioactive
Whoa, oh, oh, oh, oh, whoa, oh, oh, oh
I'm radioactive, radioactive

I raise my flag, don my clothes
It's a revolution, I suppose
We're painted red to fit right in
Whoa

I'm breaking in, shaping up, 
then checking out on the prison bus
This is it, the apocalypse
Whoa

I'm waking up, I feel it in my bones
Enough to make my system blow
Welcome to the new age, to the new age
Welcome to the new age, to the new age

Whoa, oh, oh, oh, oh, whoa, oh, oh, oh
I'm radioactive, radioactive
Whoa, oh, oh, oh, oh, whoa, oh, oh, oh
I'm radioactive, radioactive

All systems go, the sun hasn't died
Deep in my bones, straight from inside

I'm waking up, I feel it in my bones
Enough to make my system blow
Welcome to the new age, to the new age
Welcome to the new age, to the new age

Whoa, oh, oh, oh, oh, whoa, oh, oh, oh
I'm radioactive, radioactive
Whoa, oh, oh, oh, oh, whoa, oh, oh, oh
I'm radioactive, radioactive

 Wszystkim dosłownie szczęki opadły. Ja lekko zawstydzona, zlana rumieńcem odstawiłam mikrofon i zrobiłam krok do tyłu.
- Dziewczyno! Byłaś niesamowita! - podbiegła do mnie Roza.
- Jak ja śpiewać nie umiem...
- Umiesz i dobrze o tym wiemy!
- Roza...
- Ona ma rację Luno. - białowłosy objął mnie ramieniem i się uśmiechnął.
 Zeskoczyłam ze sceny.
- Ejże! - przede mną stanął Kastiel. Spojrzałam na niego wielkimi oczami i znowu odczułam nieprzyjemny ból na szyi.
- Luna, zaśpiewaj z nami na koncercie... - zaproponowała Iris. Wszyscy spojrzeli na mnie błagalnym wzrokiem.
- O-okej... - utkwiłam wzrok w czerwonowłosym.
 Zagraliśmy dwie piosenki i do piwnicy jak burza wparowała Debra, szybko zrobiła ten swój udawany uśmieszek.
- Kotek! - rzuciła się na Kasa.
- Hej, Deb.
Ta spojrzała na mnie srogim wzrokiem i wessała się (dosłownie) w usta chłopaka. Otworzyłam oczy na rozszerz. Co ona próbuje tu ugrać?! Gra na moich nerwach, uczuciach? Do oczu nabierały mi się łzy, chyba naprawdę coś czuję do Kastiela, ale ta sytuacja która niedawno miała miejsce...
Odwróciłam wzrok jak najszybciej i zacisnęłam mocno powieki. Debra zaczęła mruczeć co mnie pod irytowało. Kaszlnęłam głośno i wyszłam cała w nerwach z pomieszczenia i udałam się do łazienki. Ochlapałam sobie twarz zimną wodą i spojrzałam w lustro. Przyjrzałam się moim długim włosom. Odgarnęłam je na prawą stronę i oparłam się o ścianę.
TRZASK- Hej kochana. - odwróciłam wzrok w stronę drzwi w których stała Debra.
- Czego chcesz?
- Wygryzłaś mnie... - zmrużyła oczy.
- Ja? Śmieszna jesteś. - zaśmiałam się.
- To JA miałam śpiewać na tym koncercie! Nie ty!
- A skąd to Ci do głowy przyszło? Owinęłabyś wokół palca znów Kasa? Ty go nawet nie kochasz! Wykorzystujesz go!
- Przejrzałaś mnie? Myślałam że nie jesteś zbyt mądra... - spojrzała się na drzwi i znowu na mnie. - Ale powinnam Ci podziękować za to że nie było Ciebie przez tydzień. Bardzo mi to pomogło. - uśmiechnęła się złośliwie.
- Uciekasz od tematu... - powiedziałam bardziej do siebie niż do niej.
- Słuchaj mnie, jeszcze raz powtórzę. Trzymaj się z dala od Kasa! Jasne?
- Pff... nie.
- Nie?
- Tak, nie! Chyba głucha nie jesteś!
Obróciła się na pięcie i chciała już wyjść gdy palnęłam.
- Jesteś zwykłą suką...
- Osz ty...!
PLASK
Uderzyła mnie w twarz. Dotknęłam obolałe miejsce. Patrzałam się na nią jak na potwora. Ta sama siebie uderzyła jeszcze bardziej i wyleciała z łazienki z krokodylimi łzami. Stałam bez ruchu nie wiem ile. Co ona tym próbuje ugrać?
~***~
 W końcu się ruszyłam i wyszłam z łazienki. Idąc korytarzem wszyscy na mnie krzywo patrzeli, schowałam twarz w moich fioletowych włosach i pobiegłam w stronę piwnicy. Dokończyliśmy próbę i złożyliśmy sprzęty. Już miałam wychodzić z pomieszczenia kiedy to Lysander mnie zatrzymał.
- Mogę Cię odprowadzić? - spytał się uprzejmie.
- Co? Och, tak jasne...
Kiedy wyszliśmy z terenu szkoły wiatr zawiał mi włosy do tyłu i było widać mój zaczerwieniony polik, akurat wtedy Lysander musiał się na mnie spojrzeć...
- Co Ci się stało? - odgarnął moje włosy i wpatrywał się w mój polik.
- Ach... to... to to nic... Debra mnie uderzyła...
- Uderzyła Cię? - zdziwił się.
- Ehh... Tak... ale nie martw się, następnym razem nie dam się tak łatwo.

 Otworzyłam drzwi i zaprosiłam przyjaciela do środka.
- Napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki. - uśmiechnął się i usiadł na sofie a ja obok niego. Włączyliśmy sobie muzykę i się w nią wsłuchaliśmy. Po parunastu minutach chłopak wstał.
- To ja będę się zbierać.
Poszłam odprowadzić go do drzwi, ale...

~***~
POLSAT!
Ale tak czy siak wielki powrót! Teraz normalny system pisania >.<
Yay! 

sobota, 24 października 2015

Rozdział XI

 Stanęłam obok Lysandra, ten patrzał na mnie z uśmiechem. Zarumieniłam się i schowałam swoją twarz we włosach.
- Od czego tu zacząć... - białowłosa rozglądała się po pomieszczeniu. - Dobra, ludzie bierzemy się za sprzątanie, śmieci wrzucamy do worka a inne, przydatne rzeczy, do sali gimnastycznej. Podzielmy się może na grupy? Zgoda? - wszyscy kiwnęli głowami.
- Ja z Luną! - krzyknął głośno Armin i podszedł do mnie. - Hej fioletowa. - zaśmiał się cicho mi do ucha na co ja zacisnęłam mocno zęby żeby nie wybuchnąć śmiechem. Wszyscy się już dobrali w grupki. Ja i czarnowłosy wzięliśmy drabinę i udaliśmy się do sali gimnastycznej, przed budynkiem niechcący uderzyłam Armina.
- Chciałaś mnie zabić!
- Nie, nie! To było przypadkowo!
- Nie wierzę Ci... - zrobił tajemniczą minę. Nagle poczułam ból na czubku głowy.
- A to za co!
- Oddałem. - wytkał język.
 Roześmiani wróciliśmy do piwnicy, pomogliśmy wyrzucać śmieci, układać głośniki i scenę. Wszystko zajęło chyba nam ponad pięć godzin. Usiadłam pod ścianą.
- Zaraz wrócę! - krzyknęła Roza porywając ze sobą Alexy'ego.
Obok mnie usiadł Lysander. Spojrzałam się na niego z uśmiechem.
- Gorącoooo! - Kentin na środku pomieszczenia padł na ziemie ściągając bluzę. O dziwo wszyscy chłopacy, z wyjątkiem Armina, zrobili to samo. Wszyscy mieli podkoszulki, oprócz rudej małpy.
Nieświadomie oparłam głowę o ramię różnookiego.
- Ktoś tu się zmęczył. - zaśmiał się cicho.
- J-ja... - wyprostowałam się szybko. - przepraszam....
- Nic nie szkodzi. - uśmiechnął się. - Możesz się oprzeć jak chcesz.
Tak więc zrobiłam. Po dłuższej chwili przytulił mnie ramieniem i szepnął:
- Tęskniłem za tobą Luna...
Ciarki przeszły mi po plecach. Zmrużyłam delikatnie oczy i wtuliłam się w jego klatkę piersiową, biło od niego przyjemne ciepło. Zamknęłam oczy... Czy ja... czuję coś do Lysandra? Niee, to nie prawda! On jest tylko moim przyjacielem... Wyrwałam się szybko z myślenia i uniosłam wyżej wzrok, Kentin patrzał groźnym wzrokiem na Lysa, tak samo jak Nat, Kastiel wpatrywał się we mnie pustym wzrokiem, ale również zdenerwowanym wyrazem twarzy, jedyny Armin siedział pod ścianą i grał na swoim PSP.
BUM!
Drzwi otworzyły się szeroko a w nich stała Roza i Alexy z czterema workami jedzenia. Wyciągnęli z jednego worka talerze, miseczki i kubki. Rozsypali chipsy, żelki i jakieś sałatki oraz postawili zgrzewkę Pepsi i Sprite. Nalałam sobie czarnego napoju i pochłonęłam go szybko, wzięłam do ręki chipsy i zjadłam. Wszyscy rozmawialiśmy w najlepsze. W końcu musiał stać się ten moment i ktoś złapał mnie za nadgarstek i pociągnął na korytarz, był to nie kto inny jak sam Kastiel.
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Pogadać. - uśmiechnął się ironicznie.
- O czym takim...?
- Dlaczego - wtrącił się. - jesteś anty nastawiona do Debry?
Żyłka zaczęły mi latać, włożyłam ręce do kieszeni i oparłam się o ścianę.
- Spytaj się jej... - prychnęłam.
- Pytałem, mówiła że chciała z tobą porozmawiać a ty na nią naskoczyłaś.
Gwałtownie podniosłam głowę i spojrzałam się z wielkimi oczami na Kasa.
- Ja? - wybuchłam sztucznym śmiechem. - Nie rozśmieszaj mnie! To ona kazała mi się do ciebie nie zbliżać!
- Nie znasz jej więc nie wymyślaj!
- Słyszałam co Ci zrobiła! To mi wystarczy! - wciągnęłam szybko powietrze i po prostu wybuchłam. - To ONA zostawiła CIEBIE dla SHOW BIZNESU! WYKORZYSTAŁA cię! Zrozum to wreszcie!
- To nie prawda. - złapał mnie za koszulę i przycisnął do ściany. Patrzałam na niego przez łzy jak i również cała się trzęsłam, nie mogłam złapać tchu, złapałam w ręce mocno jego dłonie.
- P... uś.... ć...
Nic nie zrobił wpatrywał się we mnie... złym... wzrokiem... Bałam się teraz go... Puścił mnie i spojrzał zdziwiony na swoje ręce... chwycił mnie znowu za nadgarstek i pociągnął do sali biologicznej zamknowszy za nami drzwi. Usiadł na ławce i oparł łokcie o swoje kolana patrząc na ziemie. Złapałam się delikatnie za obolałą szyję. Łzy nadal lały mi się strumieniami po policzkach. Co on zrobił? Nie spodziewałam się tego po nim... Chociaż wiedziałam że wszystkiego można się po nim spodziewać, ale nie tego! Nie tego!
- K... Kastiel... - głos mi drżał.
- Luna.. Luna... Wybacz mi... - cały się trząsł. - Ja... nie... nie wiem co we mnie wstąpiło...
Opadłam na ziemię i zwinęłam się w kłębek. Podszedł do mnie ostrożnie i przytulił. Zaraz po tym się rozluźniłam. Spojrzał mi się głęboko w oczy. I... nie wiem co się w tamtej chwili stało, ale zassał się w moje usta, całował mnie w nie, tak delikatnie, czule... Oddałam się jego pocałunkom. Ale szybko się otrząsnęłam i strzeliłam mu mocno w twarz.
- PRZESTAŃ! Już dość narobiłeś... - podeszłam do okna. Patrzał się na mnie zdziwiony. Wyskoczyłam z okna. Wylądowałam normalnie na nogach. Tsaaa... między innymi tego nauczyli mnie moi "porywacze". Weszłam do szkoły tylnym wejściem i pożegnałam się z ekipą, bez słowa wyszłam i przeskoczyłam mur.

~***~
 Szłam pustą ulicą, czułam na sobie czyjś wzrok, obróciłam się parę razy ale nikogo nie było. Za chyba dwudziestym razem kiedy się obróciłam ujrzałam męską postać, zbliżała się do mnie, Stanęłam jak wryta. Nie wiedziałam co robić, jednakże... Przede mną stała osoba podobna do mnie z szerokim uśmiechem. Włosy miał białe, ale oczy miał podobne do moich, wręcz identyczne.
- N-Nick? - jęknęłam.
- Witaj siostro. - rzuciłam się na niego zalana łzami.
- Myślałam że umarłeś!
- Nie, nie umarłem.
PLASK
- A to za co! - złapał się za polik.
- Jak mogłeś! Myślałam że nie żyjesz! Chciałam się zabić nawet! Jesteś idiotą!
- Też Cię kocham. - zaśmiał się.
- Tęskniłam tak czy siak. - wtuliłam się w jego bluzę.
- Ja też, uwierz... Ale...
- Ale, co? - spojrzałam na niego pytająco mrużąc brwi.
- Muszę odejść. Tylko Shad i Dark mówili mi że im nie wierzyłaś. Więc przyszedłem abyś nie zrobiła nic głupiego.
- Nie! Nie odchodź! Nie możesz, bracie...
- Słuchaj mnie kochana... Nadchodzą mro...
- Nie cytuj mi tu Dumbledore'a. - zaśmiałam się.
- Meh... Ale... nie mogę Ci powiedzieć. Nie szukaj mnie, pod żadnym pozorem...
- Wiesz - wtrąciłam się. - że jak to mi mówisz to jeszcze bardziej będę chciała ciebie znaleźć...?
- Nie przemyślałem... - podrapał się po głowie śmiejąc się. - Obiecaj mi? Dobrze?
- Ehh... Okej...
- A chłopaki już nie będą Cię gnębić... Luna?
- Tak?
- Co Shad zrobił?
- Ja! On! Znaczy się...
- Czy on ciebie pocałował... - zacisnął zęby i zmrużył oczy.
- T-tak....
- Dark dobrze mi mówił... Ale będzie miał przesrane.. - złożył ręce w pięść. Lekko zamieszana zaczęłam się śmiać.
- Ej...
- Co?
- ... Masz chłopaka?
- Niee....
- Coś to "nie" dziwnie zabrzmiało...
- Nie naprawdę!
- Dobra... - spojrzał na księżyc. - Lecę... Pa kochana... - pocałował mnie w czoło i pieszczotliwie pogłaskał po głowie. Potem... zniknął...
Odzyskałam go... i znowu straciłam... Łza pociekła mi po policzku i wróciłam do domu.

~***~
 Próby trwały w najlepsze! Chłopaki wkładali w swoją pracę wiele trudu. Kastiel na swojej gitarze, Lysander śpiewał, Iris grała na basie a Armin na perkusji. Nagle przestali grać.
- Luno... - spojrzałam się na Lysa. - Choć. - złapał mnie za rękę i wciągnął na scenę. - Zaśpiewaj raz z nami.
- N-nie... dzięki... Nie umiem...
- Jak to nie umiesz! - oburzył się czarnowłosy.
- Śpiewamy różnymi językami, sama widziałaś? Przeważnie japońkii i angielski... Wybierz coś sobie.
- Właśnie Luna! - obok mnie nagle zmaterlizowała się Roza.
- Skąd ty...
- Nie dawno przyszłam. Iris, podasz nam teksty piosenek?
- Co? Och! Tak jasne! - podbiegła do mnie z tekstami piosenek. Przejrzałam wszystkie, aż w końcu wybrałam, zespół zaczęli grać, a ja śpiewać...

C.D.N.

niedziela, 18 października 2015

Rozdział X

- Hm? - odwróciłam się w stronę Shadow'a, ten zbliżył swoją twarz do mojej i złączył nasze usta w krótkim pocałunku. Pocałował mnie jeszcze raz, czułam się tak swobodnie, o wszystkim zapomniałam... czułam się taka szczęśliwa... Jednakże oddaliłam od niego głowę. Zlałam się cała rumieńcem.
 Chłopaki spojrzeli na siebie, jakby komunikowali się przez wzrok. Dark założył ręce na krzyż.
- Nauczymy ją?
- Yhm. - kiwnął głową.
- Jutro.
- Co jutro? Czego mnie nauczycie? - spojrzałam na nich mrużąc oczy.
- Dowiesz się.
- Zabieracie mnie ze szkoły... co prawda... dziękuje, ale ja muszę się uczyć, a tygodnia tutaj nie zastanę. - wstałam. Już miałam wyjść, ale... nie wiem gdzie mam iść...
- Zostajesz, Nick będzie się martwił.
- Ale on nie żyje!
- Mówiliśmy Ci że żyje...
- ... Idę, nie zatrzymujcie mnie.
 Zastawili mi wyjście.
- Nie możesz...
- Pff... - usiadłam na sofie, moje życie nie ma sensu... sama nie wiem co robię.
- Z samego rana zaczynamy...

~***~
Wybaczcie za przeskok czasowy który nastąpi
~***~
Tydzień Później...

 Niedziela, wróciłam do domu. Mój telefon był zawalony masą SMS'ów od przyjaciół. Zamknęłam oczy i wciągnęłam powietrze. Odpisałam Rozalii na wiadomość, zaproponowałam jej abyśmy spotkały się w kawiarni obok szkoły. Poszłam do domu się przebrać... Ubrałam się w to i wyszłam na spotkanie z przyjaciółką, ta jak mnie zobaczyła rozkleiła się i rzuciła mi się na szyję.
- Gdzie ty byłaś?
- N-nie ważne...
- Ważne! Czekaj... jak ty... co ty... - spojrzała na mój strój i włosy. - Zmieniłaś kolor włosów na fioletowy! I do tego masz inny styl? Ktoś Ci mózg przeprał!
- Rozo... jestem nadal tą samą osobą. - uśmiechnęłam się.
- Ale... inaczej wyglądasz...
- Spokojnie. - uśmiechnęłam się. - Wiem co robię. Wymyśliliście coś?
- Ciebie tutaj nie było każdy się martwił a ty się pytasz czy coś wymyśliliśmy?!
- To tak, czy nie?
- No... tak.. Koncert. - uśmiechnęła się.
- Koncert? Świetny pomysł.
- Dzisiaj szykujemy miejsce, odbędzie się w piwnicy bo tam jest dobra "akustyka" - pokazała palcami cudzysłów.
- A co trzeba zrobić?
- Posprzątać, rozłożyć scenę i rozłożyć instrumenty.
- A kto będzie pomagać?
- W rozkładaniu chłopcy, a Violetta, Melania i Iris zajmują się dekoracjami.
- Pomogę wam.
- Serio?
- Będę mogła nadrobić te parę dni. - uśmiechnęłam się i przytuliłam przyjaciółkę.
 No tak, zmieniłam się. Moje włosy są fioletowe, styl inny... Ciotka jak wróci to chyba naprawdę się zdziwi. Być może wkurzy. Wraz z białowłosą o ustalonej przez nich godzinie udałyśmy się w stronę szkoły.
 Co powiedzą chłopcy? Przede wszystkim co powie, lub jak zareaguje Lysander? Czy to bardzo widać jak się zmieniłam z wyglądu. Jeszcze jedno pytanie krąży mi po głowie... jak ja się zachowam? A Kast... co jeśli wszyscy zaczną się na mnie krzywo patrzeć, czy Debra im coś naopowiadała? Na pewno są teraz anty mnie! I co ja teraz zrobię? Ale... jest jeden plus, chociaż nie podobało mi się to, dobrze mnie "wyszkolili"... Zresztą nie ważne, ale co...
- Halo! Ziemia do Luny! - białowłosa machała mi ręką przed oczami. - Jesteśmy.
- C-co? A tak, tak... - otworzyła drzwi. Zeszłyśmy po schodach.
- Hej wam! - zaćwierkotała radośnie.
- Hej Roza! - krzyknęli razem.
- Widzę że nowa znajoma. - wtrącił się Kas.
- Idiota... - prychnęłam.
- LUNA?! - wszyscy, oprócz rudej małpy, krzyknęli chórem.
- Gdzie byłaś?! - Kentin rzucił się aby mnie przytulić.
- N-nieważne... - przywitałam się z każdym.
- Luno... - przytulił mnie. Czułam jego miętowy oddech na karku, rozluźniłam się. - Cieszę się że wróciłaś... - szepnął mi do ucha. Odwzajemniłam uścisk. Chciałabym aby ta chwila trwała dłużej ale...
- Ekhem! - kaszlnął głośno Kastiel. - moja kolej.
- O nie... - powiedziałam cicho.
- Hej, mała. - na jego twarzy pojawił się ten jego uśmiech.
- Nie nazywaj mnie tak... - warknęłam.
- Tęskniłem. - złapał jeden kosmyk moich włosów. - Zmieniłaś kolor? Buntowniczka się włączyła. - uśmiechnął się ironicznie.
- Jak tak to wolałeś się ze mną kłócić. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
Oburzony odszedł ode mnie.
~***~
Musiałam z 15 minut czekać aż mi się strona załaduję ;-;
Szybko skończyłam ten rozdział (tak wiem krótki) bo chciałam Wam go wysłać..
Dobra dalej idę oglądać Harry'ego :P
Pozdrawiam!

Informacja

 Rozdziały nie będą się często pojawiać, gdyż internet mi się wyczerpał i dopiero 25 będę mogła normalnie "pracować".

niedziela, 11 października 2015

Rozdział IX

 Poszłam do domu zostawić torbę i wraz z bliźniakami udałam się do ich domu. Otworzyli drzwi na rozszerz.
- Wróciliśmy! - krzyknęli równo. Z kuchni wyłoniła się wysoka, ładna kobieta.
- Cześć chłopcy, widzę że przyprowadziliście koleżankę. - uśmiechnęła się.
- Ah! Tak! - powiedział niebieskowłosy- Mamo to jest Luna, Luno to jest nasza mama. - uśmiechnął się uroczo.
- Miło mi Cię poznać Luno.
- Mnie również miło Panią poznać. - uśmiechnęłam się.
- To my ją porywamy! - Armin złapał mnie za nadgarstek.
- Cjociu!
Czarnowłosy spojrzał się na mnie z wielkimi oczami i wykrztusił z siebie ciche "o nie!".  Spojrzałam na niego pytająco, a on powiedział że u nich jest ich młodsza kuzynka która go irytuje strasznie, więc pociągnął mnie na piętro do swojego pokoju i zamknął drzwi na klucz. Ktoś zaczął walić w drzwi.
- Armin! Idioto otwórz! To ja! - krzyczał Alexy, niebieskooki otworzył drzwi i szybko je zamknął.
- Ładnie tu.
- Dzięki. - powiedzieli równocześnie.
- Macie jeden pokój?
- Taa...
- To... - rzucił się na kanapę. - Gramy w coś?
- Armin, ty ciągle tylko gry i gry!
- No chyba nie będę z tobą chodzić na zakupy! - krzyknął oburzony.
- Na zakupy? - spojrzałam pytająco.
- O! Właśnie, Luna... poszłabyś ze mną w ten weekend do centrum handlowego?
- Nie! Dzięki! - krzyknęłam.
- Dlatego mówiłem żebyś na niego uważała. - powiedział Armin zza pada.
- Armin, w co grasz?
- W Naruto. - powiedział.
- NSUNS 3 FB? - powiedziałam skrót od gry.
- Tsa.
- Gramy versus mode?
- Okej! - rzucił mi pada a ja go złapałam w powietrzu. Usiadłam obok chłopaka, wybieraliśmy postacie, ja wybrałam Minato, a on, sądząc że wygra na sto procent, wybrał trzeciego Naruto który ma formę połączenia z Kuramą. Skończyło się na tym że użyłam Ransengama i Arminuś przegrał... Przegraliśmy tak pięć walk, aż w końcu Armin się ostatecznie poddał i włączyliśmy tryb turnieju. Tym razem Armin wygrał na farcie bo pomyliła mi się klawiszologia.

~***~
 O 8 rano byłam już na nogach ubrałam się w to i udałam się do szkoły. Jak zwykle przed szkołą zastałam Kastiela palącego papierosy.
- Hej mała. - odezwał się.
- O! Jak tak to "hej"!
- Co się gniewasz?
- Co się gniewam! Ty jeszcze masz czelność się pytać?! Jak latałeś wszędzie ze sobą z tą wytapetowaną dziunią to nawet słowem się do mnie nie odezwałeś! - krzyknęłam.
- Nie mów tak do nie! - wyrzucił papierosa z ręki.
- Wiesz co! Zabroniła mi się z tobą spotykać!
- Ta! Jasne! Po prostu jesteś zazdrosna!
- Ja? Zazdrosna o tę dziwkę?! Chyba śnisz!
- Nie nazywaj jej tak! - wydarł się, stał tuż przy mnie, parę milimetrów od siebie, musiałam ponieś głowę aby patrzeć mu w oczy.
- Ty jesteś ślepy... - powiedziałam przez łzy.
- Ślepy? Niby na co!
- Na to że nie widzisz jaka ona jest!
- To ty nie wiesz jaka ty jesteś!
- A jaka jestem?!
- Rzuciłaś się na nią, powiedziała mi!
- Gówno prawda! Wierzysz jej a nie mi!
- Wierzę jej.
- Pamiętaj co ona Ci kiedyś zrobiła!
- To co było to przeszłość!
- I teraźniejszość debilu! - patrzyłam się na moje buty. - Jesteś głupi... a ja się w tobie zakochałam... - szeptałam przez łzy. - Idiota! - uderzyłam go w klatkę piersiową i zalana łzami popędziłam za szkołę, minęłam Debrę która patrzała na mnie z triumfalnym uśmiechem. Dosłownie rzuciłam się za szkołą na ziemię i zaczęłam ryczeć. Jaki idiota! Jak mógł! Wierzyć jej...
 Ktoś złapał mnie za ramię i czule głaskał po głowie.
- Nie płacz. - powiedział Shadow. Przytuliłam się do niego, poklepał mnie lekko po plecach. - Będzie dobrze...
- Shadow, weźmy ją z nami. - usłyszałam szept Darknessa.
- Czy to konieczne?
- Odpocznie.
- Masz rację... - wziął mnie na ręce i przeskoczył przez mur. Nie wiem co, jak i gdzie byliśmy. I jak się znaleźliśmy tam. Usadził mnie na krwistoczerwonej sofie.
- Zostaniesz z nami na trochę dłużej. - powiedział Darkness.
- Ciotki nie ma więc bez przeszkód możesz być tutaj.
 Przez chwilę milczenia, odważyłam się spytać:
- Shadow, czy ty nie jesteś Nickiem?
Milczy. Patrzy na Darkness'a ze zdziwieniem.
- Shad, wiesz... On...
- Dark, ja jej powiem. - przerwał mu Shadow. Kucnął przede mną i złapał mnie za rękę. - Nick upozorował swoją śmierć, owszem, żyje. W jego trumnie był manekin, zmienił wygląd i wyruszył na misję.
- Jaką misję.
- Nie ważne. - powiedział Dark krzyżując ręce.
- Luno...
- Hm? - spojrzałam się na Shadow'a...

~***~
Bawię się w Polsat xD
Mam nadzieję że rozdział wam się spodobał?
Pozdrawiam!

piątek, 9 października 2015

Rozdział VIII

 Następnego dnia już stałam z Rozalią oraz z Lysandrem na końcu korytarza.
- To co chciałaś nam powiedzieć? - oparłam się o szafki z założonymi rękami.
- Podsłuchałam rozmowę Peggy i dowiedziałam się że szkoła chciała nam coś zorganizować, ale brakuje jej środków... I... macie jakiś pomysł?
- Rozo... ale czy to co mówiła Peggy jest prawdą?
- No chyba tak... - powiedziała zakłopotana.
- A pytałaś się Nataniela?
- Nie...
- No widzisz...
- O mnie mowa? - obróciliśmy się w stronę Nata który wychodził właśnie z biblioteki.
- Hej Nat. - machnęłam mu ręką.
- Witaj Luno. - uśmiechnął się do mnie miło, odwzajemniłam uśmiech.
- A więc... o co chodzi? - Roza wszystko mu opowiedziała. - Czyli się dowiedzieliście...
- Ha! - wskazała na mnie palcem. - Miałam rację!
- Dobra, dobra... Wygrałaś...
- To, jak coś wymyślicie to postaram się porozmawiać z dyrektorką.
- Okej! - zaćwierkotała radośnie białowłosa.
Po chwili zadzwonił dzwonek oznaczający początek lekcji, na szczęście nie chodzimy na ten przedmiot więc mamy godzinę wolną. Białowłosa powiedziała że idzie do Leo, Lys poszedł szukać Kastiela, a ja zostałam sama... Więc poszłam do mojej szafki zostawić niepotrzebne książki i wyciągnąć szkicownik.
- Przepraszam. - stuknął mnie ktoś w ramię, odwróciłam się na pięcie i ujrzałam dwóch - identycznych chłopaków, jeden miał czarne włosy i jasnoniebieskie oczy, drugi zaś niebieskie włosy i różowe oczy.
- O co chodzi? - zapytałam z uśmiechem.
- Mogłabyś nam powiedzieć gdzie jest pokój... pokój...
- Gospodarzy.. - poprawił go niebieskowłosy.
- Tak! Tak! Gospodarzy.
- Tam na wprost. - wskazałam skinięciem głowy.
- Dzięki.
- Zapomnielibyśmy się przedstawić. - niebieskowłosy chłopak zatrzymał czarnowłosego. - Jestem Alexy, a to mój brat bliźniak Armin.
- Miło mi, ja jestem Luna.
- Więc, dziękujemy Luno, widzimy się potem.
- Okej! - zaśmiałam się.
Wyszłam na dwór i usiadłam na jednej z najbardziej oddalonych ławek i zaczęłam szkicować.
- Ekhem...
Podniosłam głowę, moim oczom ukazała się wyzywająco ubrana szatynka (brązowe włosy) z mocnym makijażem. Przekręciłam oczami i dalej szkicowałam. Ta nie wytrzymała i wyrwała mi kartkę.
- Ej! Oddawaj mi to! - powiedziałam wkurzona.
- Pff... Chyba śnisz! Co ty tam na malowałaś... - spojrzała na mój rysunek.
- Malować to można farbkami. - próbowałam jej zabrać rysunek.
- Jakieś gówno. - podarła go, zgniotła i rzuciła za siebie.
- Co ty..?!
- Upsik... Niechcący... - zaśmiała się.
- Czego chcesz...? - mówiłam wkurzona oraz podirytowana.
- Słyszałam że kręcisz się wokół mojego, Kastiela. Więc, masz się od niego odwalić. Bo. On. Jest. Mój. Zrozumiano?
- Nie będziesz mi rozkazywać.
- Właśnie że będę, spróbuj się zbliżyć tylko do Kastiela i zniszczyć moje plany... To nie będziesz miała życia w tej szkole!
- Oż ty...
Usłyszeliśmy że ktoś idzie. Była to Melania.
- Luna, co ci strzeliło do głowy? - powiedziała z krokodylimi łzami udając poszkodowaną.
- Debra, co się stało?
- Rzuciła się na mnie.
- Ja? Na ciebie? Chyba śmieszna jesteś! To ty wyskoczyłaś do mnie z tekstem żebym trzymała się z dala od Kasa bo mi życie zniszczysz!
- Nie dość że chciała mnie uderzyć to kłamie! - zaczęła sztucznie płakać.
- Luna, co się z tobą dzieje? - zapytała rozczarowana Melania.
- Melanio, ty i ja wiemy że nigdy bym nikogo nie uderzyła!
- Wygląda na to że tak... - odeszła "pocieszając" tą małpę.
Złość ogarnęła mnie całą. Byłam wściekła! Najchętniej to bym coś rozwaliła. Chwyciłam szkicownik i ołówek podbiegłam do szafki i włożyłam je tam, włożyłam? Raczej wepchnęłam i zatrzasnęłam szafkę. Z pokoju gospodarzy wyszli bliźniacy a za nimi blondyn.
- Luna? Coś nie  tak?
- Wkurzyłam się.
- Na co?
- Debra..
- Ehh... Co zrobiła?
- Nastawiła Melanie anty na mnie!
- Jak? - zaczęłam mu wszystko opowiadać.
- Czyli ta Emma chce zrujnować Ci życie?
- Debra, bracie.
- Tak. - kiwnęłam głową. - Na to wygląda...
- Luno, nie przejmuj się, ona jest zwykłą żmiją. - powiedział Nat.
- A zresztą! My znamy ciebie krótko i nie widać żebyś podniosła na kogoś rękę.
- Dzięki chłopaki. - uśmiechnęłam się.

~***~
 Na ostatniej lekcji cały czas patrzyłam się na czerwonowłosego, jak mu może się podobać taka.. taka... takie coś! Usłyszałam dzwonek oznaczający koniec lekcji, szybko się spakowałam i wystrzeliłam z klasy jak torpeda, dosłownie i w przenośni. Już miałam przekroczyć bramę szkoły, ale bliźniacy mnie zatrzymali.
- Hej Luna!
- Hej wam. - uśmiechnęłam się.
- Przyjdziesz dzisiaj do nas? - zapytał się Armin.
- Nie wiem...
- No zgódź się! Będzie tak fajnie!
- Alexy..
- Prooooszę....
- Ja bym na niego uważał. - usłyszałam głos szepczącego do mnie czarnowłosego.
- Czemu? - odszepnęłam.
- A zobaczysz... - powiedział tajemniczo a ja uniosłam ze zdziwienia brwi.
- To jak?
- Dobra.
Alexy radośnie podskoczył z czego mnie rozbawił. Ale dlaczego mam się jego bać...?

czwartek, 8 października 2015

Rozdział VII cz. 2

 Znowu wsiadłam do taksówki. Wróciłam do domu. Przed domem zastałam Lysandra, co on tu.. Zaraz! Zapomniałam o spotkaniu!
- Lysander! Przepraszam...
- Nie, nic się nie stało. - uśmiechnął się a ja otworzyłam drzwi. Zaprosiłam go do środka. Usiedliśmy na sofie. Lys wziął moją rękę i odwinął bandaż. Lekko zawinął i poszedł po wodę utlenioną i nowy bandaż. Polał mi lekiem ranę i zawinął nowym bandażem.
- Czemu nie było Ciebie na innych lekcjach?
- N-nie ważne... - wzięłam głęboki wdech. - Powiem że się źle poczułam i poszłam do domu.
- Luno, czy dasz mi ten zaszczyt i pójdziesz ze mną na kolację?
- Jasne. - uśmiechnęłam się.
Zaraz po tym to Lysandra zadzwonił jego brat - Leo, aby pomógł mu w sklepie.
- To do zobaczenia wieczorem. - pomachałam mu z uśmiechem na ustach. Zaraz po tym zadzwoniłam do białowłosej.
- Lysio zaprosił Ciebie na randkę!
- To nie randka! Zwykła kolacja z przyjacielem.
- Taa jasne...
- Rozo... - powiedziałam surowym głosem.
- Przyjdę...
- Nie.
- Ale!
- Nie i koniec.
- Yyy... - usłyszałam w słuchawce jak tupnęła nogą. - Ale masz się ładnie ubrać!
- Dobrze, niech Ci będzie. - zaśmiałam się. Jeszcze chwilę pogadałyśmy o wszystkim i o niczym. Ogarnęłam się szybko ubierając się. Nie lubiłam chodzić w sukienkach, lecz... cóż. Przed spotkaniem wyszłam się przewietrzyć. Zauważyłam przed domem tych chłopaków.
- Nie zdążyliśmy się przedstawić. - uśmiechnął się łobuzersko.
- Ja jestem Darkness.
- A ja Shadow.
- Darkness i Shadow? To chyba nie imiona.
- Imion nie mamy, nazwisk również.
Teraz bardziej im się przyjrzałam Shadow (ten co przypominał mi mojego brata) miał czarne włosy i czerwone oczy, a Darkness miał również czarne włosy, lecz fioletowe oczy.
- Ale, skąd wy mnie znacie?
- Ja...
- Shadow.. - spojrzał na niego surowym wzrokiem.
- Nie ważne.
- Dla mnie ważne!
- Ale nie możemy tobie powiedzieć. - uśmiechnął się fioletowooki. - Ups, widzę że twój chłopak idzie, Shadow, zmykamy.
Czerwonooki spojrzał się w stronę Lysa wkurzonym wzrokiem i poszedł za swoim przyjacielem.
- Cześć, to jak? Idziemy?
- T-tak. - złapałam go pod ramię.
~***~
 Siedzieliśmy na przeciwko siebie, przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w jego żółto-zielone oczy i myślałam nad tym moim małym "śledztwem". Oraz nad tymi dwoma chłopakami - Shadow'em i Darkness'em...
- Mam coś na twarzy? - zaśmiał się uroczo.
- T-tak! To znaczy nie! - kiedy nie patrzał uderzyłam głową o stół. Brawo mi za moją głupotę!
Chwyciłam moje kakao i zaczęłam je powoli pić. Chwilę potem przyszła nasza kolacja - owoce morza. Otworzyłam szeroko oczy, widać że to klasyczna restauracja. Wzięliśmy się za jedzenie. W końcu Lysander się odezwał.
- Kto to był?
- Ale kto?
- Przed twoim domem. Kim oni byli?
- Nie znam ich... - wzruszyłam ramionami.
Białowłosy patrzał się tak na mnie jakby przeszywał mnie wzrokiem.
- Rozmawiałaś z nieznajomymi?
- Być może.. - mówiłam obojętnie.
- To trochę niebezpieczne posunięcie z twojej strony. - powiedział poważnie.
- Ale wydawało mi się że skąd ich znam...
- Coś jeszcze? - przerwał nam kelner.
- Rachunek poproszę. - powiedział mój przyjaciel.
- To będzie... czterdzieści złoty i.. pięćdziesiąt pięć groszy.
- Proszę bardzo. - wyciągnął pieniądze z portfela.
- Lys, ile mam Ci oddać?
- Nic.
- Jak...
- Luno, to nie było by zgodne z moim zachowaniem. - uśmiechnął się. No tak! Zapomniałam...

~***~
 Staliśmy już przed moim domem, podziękowałam chłopakowi za wspaniałą kolację i weszłam do domu. Rzuciłam się na sofę i wpatrywałam się w sufit. Cholera... nie wiem co mam robić... Ci... chłopacy... Kim oni do diabła są? No kim? Shadow - przypomina mi Nicka. Jeszcze zachowanie Kasa, oraz ta "Debra", blee... No i.. moje "uczucia" do Lysa, pocałunek Kentina który zdarzył się całkiem nie dawno... No i oczywiście reakcja Nata..
Teraz spojrzałam na bandaż.
Będzie ślad... Chyba... Dobra... walić w to... To nie jest teraz ważne! Wbiegłam po schodach na górę i włączyłam laptopa. Włączyłam Skype i zadzwoniłam do Syriusza.
- Hej Luna! Co tam u ciebie słychać? - włączył kamerkę, uczyniłam to samo.
- Wszystko dobrze. Nie licząc tego. - pokazałam mu opatrunek na mojej ręce.
- Kur... ekhem... Co ty zrobiłaś?!
- N-nieważne... Po prostu nie myślałam...
- Głupia jesteś. - prychnął. - Mniejsza... Mogę Cię odwiedzić?
- Moje drzwi, lub okno, są dla Ciebie szeeroooko otwarte.
Zaczęliśmy się głośno śmiać.
- To w ten weekend?
- Okej!
- Gramy w coś?
- Jasne!
 Praktycznie całą noc grałam w gry z Syriuszem, odkąd pamiętam włączaliśmy laptopa i oboje wraz z Nickiem graliśmy w gry. Zagraliśmy w "The Forest" multiplayer, "Don't Starve Together" oraz na sam koniec w "The Sims 4", ale udostępnił mi swój ekran i tylko mówiłam mu co ma robić, lub sam robił co chciał. Z tego wszystkiego zapomniałam się przebrać. Po szybkim prysznicu i przebraniu się w piżamę oddałam się objęciom Morfeusza...

~***~
Uff... Skończyłam, wybaczcie mi że
tak długo nie było rozdziału, lecz jestem chora, tylko dzisiaj lepiej się teraz poczułam
i wzięłam się za szybkie pisanie. Uwierzycie? Ten rozdział pisałam 3 dni, ale nie podrząd
w odstępach... Masakraaa...
Dobrze, to już wszystko z mojej strony, mam nadzieję że rozdział wam się podobał,
Pozdrawiam :*

niedziela, 4 października 2015

Rozdział VII cz. I

- Lys! Ale ja nie chcę! Naprawdę, proszę...
- Dobrze. - puścił moją rękę. Przytuliłam się do niego.
- Dzięki. Twoja obecność poprawia mi humor. - uśmiechnęłam się. - To ja pójdę.
- Na pewno wszystko dobrze? Nie chcesz iść z nim pogadać?
- Nie.
- Przyjdę dzisiaj do ciebie.
- Moje drzwi stoją dla ciebie otworem. - ukłoniłam się i poszłam. Od razy\u posmutniałam.
Przed szkołą zauważyłam jakąś dziewczynę.. Kto to jest?
- Hej! Wiesz gdzie jest Kastiel.
- Nie. - zatrzymała mnie.
- Jestem Debra a ty? - wymusiła uśmiech.
- Luna. - powiedziałam z irytowana. - A teraz daj mi przejść.
- Luna Pheonix, tak?
- Owszem...
- Phi...
Odepchnęłam ją i przewróciłam oczami.

~***~
 Następnego dnia niechętnie wstałam z łóżka i poszłam odprawić magiczny rytuał. Ubrałam się w te ciuchy. I wyszłam do szkoły. Przed szkołą ujrzałam Kastiela z tą Debrą... Lys mi o niej wczoraj opowiadam. Ominęłam ich, nawet się do mnie nie obrócił... Zrobiło mi się smutno, ale szłam dalej przed siebie.
- Nie wierzę! Znowu ta wredna su...
- Rozo...
- Hej wam. - machnęłam ręką.
- Hej. - powiedziała lekko poddenerwowana.
- Witaj Luno. - uśmiechnął się do mnie miło.
- O co chodzi?
- Debra, o nią chodzi! Znowu omotała tego idiotę.
- A... czyli chodzi o tą lalkę przed szkołą?
- Tak.
- Gadała teraz z Kasem, nawet się ze mną nie przywitał...
- Bo to debil! - krzyknęła.
- Rozalio, opanuj się. Ludzie się patrzą. - powiedział spokojnie.
- Robimy coś?
- Niestety nic nie zdziałamy... - powiedział Lys.
- Nie zdziałamy...? Owszem! Zdziałamy! Ty! - wskazała na mnie palcem. A ja spojrzałam na nią pytająco. - Ty go zmienisz!
- Ja nie mam z nim nic wspólnego! - krzyknęłam na cały korytarz.
- Rozalio...
Szybko poszłam w stronę dziedzińca. Schowałam się za budynkiem szkoły. Miałam w nosie czy będę na lekcjach czy nie.
- Uciekanie z lekcji? Nie ładnie... - zacmokał.
- Ka... - odwróciłam się, to nie był Kastiel. - Znamy się?
- Nie wiem.
- Nie wiesz? - zmrużyłam oczy.
Zeskoczył z murka. I przyglądał mi się z bliska.
- Oj, Lunka, Lunka...
- Skąd znasz moje imię?
- Jestem...
- Stary, chodź , musimy iść. - za muru wynurzyła się głowa jakiegoś chłopaka.
- To do zobaczenia, mała. - wyskoczył za mur i zniknął mi z zasięgu wzroku.
Co jest grane? Kto to był? I skąd znał moje imię? O co tu do jasnej anieli chodzi!
Tupnęłam nogą i oparłam się o ścianę. Nie no... Bomba... Naprawdę... Trochę mi przypominał Nick'a... Nie! To nie możliwe. Przecież on był w trumnie, chyba... Muszę się tego dowiedzieć!
Przeskoczyłam mur i zamówiłam taksówkę, udałam się na cmentarz. Weszłam do kościoła i zostałam tam księdza. Przywitałam się z nim.
- Przepraszam... Mam pytanie co do...
- Brata?
- Tak, czy jego ciało było w trumnie?
- Niestety, ale dostaliśmy popiół.
- Czyli... W trumnie była urna?
- Owszem.
- Dobrze, dziękuje za informacje.
- Luno, a jak tam w nowym mieście?
- Wszystko dobrze. - uśmiechnęłam się.
- Cieszę się dziecko drogie.
- To do zobaczenia! - wybiegłam z kościoła.
Śledztwo czasz zacząć... 

czwartek, 1 października 2015

Rozdział VI

- Co ty... - spojrzał na cieknącą krew. Ściągnął swoją koszulę i przyłożył do rany. - Gdzie masz bandaże?
- Na dole w kuchni. - patrzałam pusto w przestrzeń.
- Trzymaj to. - zbiegł na dół, po paru sekundach był obok mnie. Zabrał koszulę i moją rękę owinął bandażem. - Co Ci strzeliło do głowy.
- J-ja... Nie mam pojęcia...
- Dobrze że zadzwoniłaś... - przytulił mnie. Odwzajemniłam uścisk.
Spojrzałam na mój bandaż który lekko przeciekł krwią. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na Nata. Moje oczy powędrowały do miejsca gdzie miała być koszula.
- N-Nat.. J-ja, przeze mnie masz zakrwawioną koszulę...
- To nic.. - teraz trochę się speszył i odwrócił ode mnie wzrok ubierając koszulę na siebie.
- No, ale...
- Luna... Spokojnie, nic się nie stało. - uśmiechnął się miło.
Uniosłam kąt ust do góry robiąc półuśmiech.
- Obiecaj mi że już tak nie zrobisz...
- Obiecuję. - kiwnęłam głową.
- Dobrze, to ja będę się zbierać, w razie co to dzwoń. - założył mi kosmyk włosów za ucho. Odprowadziłam go do drzwi. Po czym udałam się znowu do swojego pokoju i zmyłam krew z podłogi. Dosłownie rzuciłam się na łóżko. Spojrzałam na mój nadgarstek. Co ja zrobiłam? I.. dlaczego Nataniel tak szybko się zmył? Eh... No trudno...
Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Ułożyłam się wygodnie na posłaniu i oddałam się objęciom Morfeusza...

~***~
  Siedziałam w szkolnej ławce. Zakryłam opatrunek najbardziej szczelnie jak tylko się dało. Lysander cały czas patrzał na mnie, poliki zaczęły mnie piec.
- Luno, stało się coś? - spojrzał na mnie z troską.
- N-nie! Nic się nie stało.
- Na sto procent? - patrzał na mnie przenikliwym wzrokiem.
- Na sto jeden nawet! A co, nie wierzysz mi?
- Wierzę... Ale coś mi nie pasuję...
Dopiero wtedy skapnęłam się że cały czas patrzę się na tą rękę. Jego wzrok również na nią powędrował. Ujął ją delikatnie w dłoń i ostrożnie podwinął rękaw.
- Czy to... krew?
- J-ja... - błądziłam po klasie wzrokiem, zaraz po tym zadzwonił dzwonek i szybko zwinęłam się z klasy. Przed szkołą znalazłam Kasa.
- Znasz miejsce gdzie mogę spokojnie odpocząć? - zapytałam w prost.
- Tak, a co? - na jego ustach pojawił się chamski uśmiech.
- Zaprowadzisz mnie?
- Okej...
Poszłam za nim. Schody, schody, schody... teraz staliśmy przed jakimś drzwiami, ten wyciągnął klucz i je otworzył, nawet nie chciałam go się pytać skąd je ma. Więc po prostu usiadłam przy ścianę i wpatrywałam się w piękny krajobraz miasta. Siedzieliśmy tak w milczeniu, lecz przerwał je dzwonek dający znak że lekcja się rozpoczęła.
- Nie idziesz na lekcje?
- Nie.
- Uu... Buntowniczka się włącza.
Nic nie powiedziałam tylko wzruszyłam ramionami. Szczerze mówiąc wszystko mi wisi. Spojrzałam się na Kasa.
- Hm? - podniósł głowę z telefonu.
- Kastiel, miałeś kiedyś ochotę pociąć się i mieć wszystko w dupie?
- Pociąć się... Nie. Ale ja mam wszystko w dupie, no oprócz ciebie.. - uśmiechnął się, ale to nie był taki uśmiech jak zawsze, to był szczery uśmiech.
- Mogę Ci coś pokazać? Ale błagam nikomu nie mów... - kiwnął głową na potwierdzenie, podwinęłam rękaw i rozwinęłam bandaż. Otworzył szeroko oczy, potem spojrzał na moją twarz...
- Co, ty...
- Nie ważne...
- Chciałaś się zabić!?
- Nie! To, tak jakość samo.. wyszło.
- Dobrze że nic Ci nie jest. - przytulił mnie mocno. Byliśmy w tej pozycji nie wiem ile, potem chwycił bandaż i zawiązał mi go na ranie. Spojrzałam mu głęboko w oczy, a on mi. Nagle jego wargi spotkały się z moimi. To był czuły, spokojny pocałunek. Ale potem zaczęły się bardziej... pożondające. Zaczął błądzić swoimi dłońmi po mojej talii a potem włożył ręce pod moją koszulkę. Natychmiast się od niego odsunęłam. Bez słowa szybko wyszłam. Zbiegałam po schodach. Łzy ciekły mi po policzku. Kiedy byłam na parterze wpadłam na Kentina który uśmiechnął się do mnie, ja go po prostu zlałam i weszłam do biblioteki, schowałam się za dużą ilością regałów i zaczęłam cicho płakać. Chwyciłam byle jaką książkę z półki i zaczęłam czytać, łzy nadal ciekły mi po policzkach. Ktoś złapał mnie za ramię. Spojrzałam na tą osobę, był to nie kto inny jak mój (nowy) najlepszy przyjaciel - Lysander. Ukucnął przede mną i zapytał się mnie:
- Co się stało?
- K-Kastiel... - tylko to wystarczyło. Przytulił się do mnie.
- Co Ci zrobił? Jak nie chcesz to... - przerwałam mu i zaczęłam opowiadać.
- Ech... Dlaczego on taki jest? - mówiłam przez łzy.
- To przez Debrę.
- Debrę?
- Tak, był w jej szaleńczo zakochany, ale potraktowała go bezlitośnie. Bawiła się tylko jego uczuciami i wykorzystała jego talent aby się wypromować. Teraz on bawi się uczuciami dziewczyn jak ona zabawiła się nimi...
- Czyli...?
- Przez nią taki jest... - westchnął. - A teraz chodź musimy mu wygarnąć co zrobił.
- Ja nie chcę.
- Ja będę mówił. Zgoda?
- Ale... - nic nie powiedział tylko chwycił mnie za dłoń i pociągnął w stronę drzwi z uśmiechem. - Musimy mu uświadomić że jest idiotą.
- Lys! Ale ja...!