sobota, 9 lipca 2016

Rozdział XV (+Powrót)

Od razu informuję że ten rozdział był inny i go aktualnie zmieniam.
~***~
 Odebrałam telefon.
- Tak? - zapytałam się z chrypą.
- Hej Luna. Słuchaj mnie, nie widziałaś Kastiela? Nie odbiera ode mnie telefonu ani nawet jego rodzice nie wiedzą gdzie jest... - wyczułam w jego głosie niepokój. Kastiel zniknął? Ciekawe gdzie się podział.
- Nie wiem gdzie jest...
- Dobrze, idę szukać go dalej. P...
- Lys, czekaj, pomogę Ci go szukać. W końcu to nasz przyjaciel i nie wiem co bym zrobiła gdyby mu coś było. Jeśli go znajdziemy to się zdzwonimy.
- Dobrze Luno. Powodzenia.
- Powodzenia.
Rozłączył się.

 Z niepokojem przeszukałam całe miasto. Po drodze pytałam się przechodniów czy nie widzieli czerwonowłosego. Tak szczerze to martwiłam się o niego. Ta cała sytuacja z Debrą... Gdy przemierzałam w poszukiwaniach dalej uliczki miasta w końcu znalazłam się przed ulubionym klubem Kastiela. No tak! Że też wcześniej na to nie wpadłam! Szybko weszłam do budynku. Muzyka grała tam głośno. Rozejrzałam się i zobaczyłam chłopaka, leżał on głową na ladzie. Podbiegłam do niego.
- Kastiel! - zawołałam go. Chłopak spojrzał się na mnie.
- Hej Łuna...
Waliło od niego alkoholem na kilometr.
- Kas, jesteś pijany. Mój Boże! Czemu? Ale i tak dobrze że nic Ci nie jest!
- Mów wołniej kofieto... - głowa wymknęła mu się spod kontroli i uderzył nią o blat. Nie powiem, komicznie to wyglądało. Muszę go stąd zabrać. Ale sama sobie nie poradzę... Wyciągnęłam z kieszeni telefon i szybko napisałam SMS do Lysandra.

Znalazłam Kastiela! Jestem z nim w jego ulubionym barze. Jest spity, wolałabym go zabrać do domu ale sama sobie nie poradzę... ;-;

Już jadę.

Po pięciu minutach Lysander przyjechał ze swoim bratem - Leo, który kierował samochodem. Wraz z moim chłopakiem wsadziliśmy Kastiela do auta. Siedziałam z tyłu wraz z buntownikiem który... no cóż, położył głowę na moich kolanach i spał mówiąc przez sen że nie chce do domu.
- Ehh... Będziesz miał przyjacielu przerąbane w domu... oj mówię Ci... - bawiłam się jego włosami robiąc mu warkoczyki i zawiązując je recepturkami.
- Leo, może Kastiel u nas spać?
- Oczywiście. Lepiej w sumie żeby nie miał na pieńku z rodzicami.
- Już z nimi ma... - powiedziałam cicho.
Chłopaki podwieźli mnie pod mój dom (zdążyłam zrobić Kastielowi z wszystkich włosów warkoczyki). Pożegnałam się z nimi. Kiedy weszłam do domu było po pierwszej w nocy. Czas strasznie mi minął na szukaniu przyjaciela. Ściągnęłam buty i płaszcz. W salonie zastałam ciotkę. Opowiedziałam jej dlaczego mnie tyle czasu nie było (oczywiście dostałam zjebę). Zjadłam coś. Popędziłam na górę wziąć prysznic i oddałam się objęciom Morfeusza....

~***~
Wróciłam ^^ Heheszki
Przepraszam że rozdział taki krótki xD, straciłam trochę wprawy ;-;

Czytasz? Komentuj!

piątek, 8 lipca 2016

INFO I POWRÓT!

Hej wam :)
Tęskniliście? Tak? Nie? No to fajnie xD
Postanowiłam powrócić do tego opowiadania, lecz rozdziały będą się pojawiać co tydzień. Hehe. Wgl, ktoś tu jeszcze zagląda? Ktoś jeszcze by to czytał? Jeżeli tak to:
NAPISZCIE W KOMENTARZU!


Pozdrawiam :*

wtorek, 1 grudnia 2015

~Informacja o Rozdziale Specjalnym i nie tylko! Pilne!~

Więc tak, nie wiem co mam napisać - naprawdę. Cały czas główkuję nad kolejnym rozdziałem - no i nie mam weny. Niby coś tam napisałam... Ale wyszedł mi misz-masz... Więc muszę coś wam napisać moi drodzy czytelnicy...
Na razie opowiadanie na podstawie Słodkiego Flirtu zostaje wstrzymane do odwołania!
Tak... niestety... Ale będą się pojawiać rozdziały "Czarnego Wilka". Mam nadzieję że to Wam się chociaż spodoba :/ I planuje jeszcze jedno opowiadanie - które piszę sama dla siebie dodać.
Ogólnie to mam wiele planów. Naprawdę wiele. Ale nie mam weny do SF... Pojawią się na tym blogu jeszcze różne, inne rzeczy.
Tak więc to wszystko z mojej strony. Dziękuje za uwagę.

Ps. Ktoś czyta tego bloga? :( Bo naprawdę coraz bardziej odechciewa mi się pisać... Nie chcę od Was wymuszać komentarza, ale to podnosi mnie na duchu. Wszelkie wytykanie mi błędów pisemnych itp. jest również mile widziane...

sobota, 21 listopada 2015

~1 tys. wyświetleń!~

Wow!
Pierwsze tysiąc wyświetleń na tym blogu! Wow!
Dzięki wielkie że jesteście ze mną :P
Skoro strzelił ten tysiąc...
Trzeba przygotować rozdział specjalny!
Tak... Dobra myśl...
:)
Jeszcze raz wielkie dzięki za ten tysiąc!

A tak ogólnie... jak się trzymacie? Co tam u was? :P

niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział XIV cz. 2

Zza szafek wyszła męska postać - Kastiel.
- Kassi! Pomóż mi! - mówiła słodkim głosem zalana sztucznymi łzami.
- Pff... Jeszcze czego... Znowu chciałaś mnie wykorzystać! - warknął. Wpatrywałam się w chłopaka, puściłam rękę dziewczyny.
- T-to nie prawda!
- Och! Daj już spokój! Nie udawaj że nic nie chciałaś zrobić! - krzyknęłam.
- Nie wtrącaj się! - odwróciła się w moją stronę. W jej oczach było pełno gniewu, nienawiści.
Kas stanął obok mnie.
- Debra, odejdź...
- Ale, kotek...!
- Zjeżdżaj! - warknął. Dziewczyna zdenerwowana wybiegła ze szkoły. Staliśmy tak bez ruchu, bez słowa z dobre parę minut.
- Kurwa! - uderzył mocno ręką w pobliską szafkę.
- K-Kastiel... - szepnęłam.
Był taki wkurzony, stał odwrócony do mnie plecami co chwilę w coś uderzając, kopiąc. Łzy nabrały mi się do oczu, nie wiem czemu. Gwałtownie przytuliłam się do jego pleców. Rozluźnił się.
- Jak ona mogła... znowu wciągnęła mnie w tą swoją gierkę! A ja głupi dałem się jej omotać!
- Nie obwiniaj siebie... - szepnęłam. - T-to nie twoja wina...
Teraz zwrócił się w moją stronę. Podniosłam głowę żeby spojrzeć mu w oczy.
- Wybacz mi za moje za-
- Spokojnie... - przerwałam mu. - Chociaż to co robiłeś mnie zabolało... Tak czy siak Ci wybaczam, w końcu jesteśmy przyjaciółmi! - uśmiechnęłam się. Odwzajemnił uśmiech. Staliśmy tak chwilę w milczeniu.
 Cisza nie trwała długo gdyż z piwnicy zaczęło wychodzić masę ludzi. Ostatni zaś wyszedł Lysander który podszedł do nas. Opowiedziałam mu cicho co się stało, tak, aby czerwono włosy nie słyszał.

~***~
 Nazajutrz obudziłam się, no cóż... z zdartym głosem, praktycznie to w ogóle bez głosu. Z szopą na głowie zeszłam na dół.
- Hej słonko. - przywitała mnie Titi.
- He. - powiedziałam cicho z chrypą.
- Co jest?
Gestykulacyjnie pokazałam że straciłam głos.
- Zrobić Ci kakao? - zapytała z troską.
Ochoczo pokiwałam głową z uśmiechem. Kiedy ciocia zrobiła mi napój, w gorącej cieczy zamoczyłam usta i napiłam się powoli. Umyłam kubek i poszłam w kierunku mojego pokoju rzucając się na łóżko. Sięgnęłam po słuchawki i telefon włączając na nim moją ulubioną piosenkę.
System of a Down - Aerials, zaczęłam w głowie "śpiewać" tekst:

Life is a waterfall
We're one in the river
And one again after the fall

Swimming through the void
We hear the word
We lose ourselves
But we find it all?

Cause we are the ones that wanna play
Always wanna go
But you never wanna stay

And we are the ones that wanna choose
Always wanna play
But you never wanna lose

Aerials, in the sky
When you lose small mind
You free your life

Life is a waterfall
We drink from the river
Then we turn around and put up our walls

Swimming through the void
We hear the word
We lost ourselves
But we find it all?

Cause we are the ones that wanna play
Always wanna go
But you never wanna stay

And we are the ones that wanna choose
Always wanna play
But you never wanna lose

Aerials, in the sky
When you lose small mind
You free your life

Aerials, so up high
When you free your eyes
Eternal prize

Aerials, in the sky
When you lose small mind
You free your life

Aerials, so up high
When you free your eyes
Eternal prize



 Odłączyłam słuchawki od urządzenia i jeszcze raz na nową puściłam tą samą muzykę. Wciągnęłam na siebie czarne, podarte jeansy, ubrałam swoją nieskazitelnie białą bokserkę, tyle że podartą, a na nią czarny top z napisem "Life is brutal". Weszłam do łazienki umyłam zęby i rozczesałam włosy. Chwyciłam swój telefon (wyłączyłam muzykę) i zbiegłam na dół.
- Idę. - wydusiłam z siebie z chrypą. Ubrałam moje czarne glany, zarzuciłam na siebie jeszcze czarny płaszcz i, dosłownie, wybiegłam z domu udając się w stronę parku. Kiedy byłam na miejscu usiadłam na ławce. Piękny, jesienny dzień... złociste liście na drzewach, inne już na ziemi... zaciągnęłam zimne powietrze. Po krótkim czasie wstałam z miejsca, akurat w tym momencie zadzwonił telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, widniało na nim imię:
Lysander 

Odebrałam...
~***~
Przepraszam że mnie nie było, wena całkowicie mnie opuściła :/
Z czego może wynikać dzisiejszy króciutki rozdział...
Meh... Takie życie... ale obiecuję, kiedy uderzy we mnie piorun zwany weną to postaram się napisać jak najdłuższy rozdział!
Pozdrawiam :P
Ps. Podoba wam się muzyka na blogu? :)

poniedziałek, 2 listopada 2015

Rozdział XIV cz. 1

 Dzień występu, serce od rana wali mi jak szalone. Czy zniosę ten stres...? Sama nie wiem! Co ja miałam zrobić... Ach tak! Rozalia!
 Biegałam po szkolę jak opętana w poszukiwaniu białowłosej, w końcu, dosłownie, na nią wleciałam.
- Hej! - mówiłam zasapana.
- Cześć, przyniosłam.
- Co przyniosłaś? - zapytałam zdziwiona.
- No a jak to co? Co mogłam przynieś?
- No nie wiem...
- Sukienkę, przecież nie wyjdziesz mi na scenę tak ubrana! - spojrzała na moje ciuchy.
- Aa.. no tak... Sorry, mam dzisiaj mega nie ogar! - Mówiłam tak szybko jak po wypiciu paru energetyków. - A zresztą do występu jeszcze pięć godzin. - machnęłam rękę.
- Jeszcze? Jeszcze?! Dziewczyno! To tylko pięć godzin! Trzeba się spieszyć! - złapała mnie za rękę i pociągnęła do łazienki, po drodze wyciągając ze swojej szafki moją sukienkę. Ogarnęła mi włosy, mówiąc ogarnęła mam na myśli podkręciła, potem pomalowała i dała mi sukienkę.
 Kiedy ujrzałam mój zestaw zaprojektowany przez Rozalię, z jednej strony szczena mi opadła, a z drugiej...
- Roza! - wołałam z kabiny. - Nie lubię sukienek!
- Nie marudź mi tu! - tupnęła nogą śmiejąc się.
Wyszłam z kabiny. Ta westchnęła z zadowolenia. Nie wiem jak wam, ale mi się to podoba. Ostatnie poprawki...
~***~
 Chodziłam za kulisami w te i we wte. Nie wiedziałam co się ze mną dzieję, takiego stresu nigdy nie czułam!
- Hej, - podszedł do mnie. - Spokojnie... To nic wielkiego.
Wtuliłam się w klatkę piersiową białowłosego.
- Aż tak bardzo widać mój stres?
- Jak tak wchodzisz w kółko, i w kółko. - zaśmiał się Armin. Podeszłam do niego i założyłam ręce na piersi. - No już! Tylko nie bij! - kontynuował swoją grę.
 Kastiela nie ma... 10 minut do występu, siedzę nie spokojnie, 5 minut do występu, zaczynam chodzic w kółko... 2 minuty, wchodzi Kastiel z hukiem.
- Wchodzimy! - wydał rozkaz i weszliśmy na scenę.
 Nogi miałam jak z waty, podeszłam niepewnie do mikrofonu. Chwyciłam go delikatnie. Na początku zaczęli grać spokojną nutę, potem bardziej wybuchową. Po pierwszym utworzę oczywiście ogarnęłam się. Przegraliśmy tak parę godzin z przerwami, w końcu nastała ta chwila i musieliśmy zejść ze sceny, głos miałam zjechany na maksa!
- Pięknie śpiewałaś. - uśmiechnął się do mnie białowłosy.
- Nie, nie, ty lepiej! - zaprzeczyłam.
Kastiel jęknął w kącie chowając, czule, swoją gitarę. Spojrzałam na jego srogim wzrokiem a ten przewrócił oczami i zajął się dalej swoim urządzeniem.
- To... Ja będę się już zbierać... - wyszłam z piwnicy, za mną za kulisy weszło pełno dziewczyn, zacisnęłam pięść i ruszyłam twardo przed siebie. Ktoś za mną zacmokał. Zatrzymałam się. Nagle stanęła przede mną nie kto inny jak sama Debra.
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Oj kochana! Nie takim tonem!
Prychnęłam.
- Dzięki.
- Za co? - zdziwiłam się.
- Zbrzydziłam praktycznie wszystkich do ciebie, tym samym miałam bliżej siebie Kastiela. Dzięki tobie mam nowego gitarzystę. - uśmiechnęła się sztucznie.
- I co zamierzasz? - zmrużyłam oczy.
- Hmm... Jak myślisz? - zbliżyła swoją twarz do mojej z chytrym uśmieszkiem.
Zamarłam.
- N-nie gadaj... że...
- Tak. - kiwnęła głową.
- Jak tak możesz? - szepnęłam. - On ciebie kocha, a ty... znowu go zranisz! - krzyknęłam. Ta gwałtownie zatkała mi swoją dłonią usta.
- Nie złom jestem aktorką, prawda?
Spojrzałam na nią gniewnym wzrokiem. Zrobiła krokodyle łzy.
- Czemu, mi to robisz Luno?
Ugryzłam ją w dłoń.
- Już nie zgrywaj pokrzywdzonej! - krzyknęłam.
Wytarła swoją dłoń o spodnie.
- Blee...
- Jesteś zwykłą suką... - mruknęłam.
- Co?
- To co usłyszałaś. - założyłam ręce na pierś.
Podniosła na mnie jakiś ostry przedmiot ze swojej torby, nagle świat stanął mi w miejscu. Co robić? Nikogo wokoło mnie nie ma! Zacisnęłam zęby. No tak! To co mnie nauczyli...!
Schyliłam się unikając jej ciosu. Po czym szybko złapałam jej rękę i wygięłam do tyłu, tak że nie mogła się ruszyć.
- Co ty...!
- Jesteś tępa, podła, okrutna... Mam tak dalej wymieniać?
Zza szafek wyszła męska postać...
~***~
C.D.N.
Sorka ze znów krótki rozdział!
Wena ode mnie odpłynęła! Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział,
gdyż gimnazjum to nie bajka, trzeba się uczyć...
Test z biologii, geografii, fizyki oraz kartkówka z chemii...
Meh.. fizyka i chemia... coś czego nienawidzę...
A gdyby chemia była lekcją eliksirów....
Yoru, nie jesteś w Hogwartcie!
Dobrze, pozdrawiam was
:*

wtorek, 27 października 2015

Rozdział XIII

 Poszłam odprowadzić go do drzwi, ale była okropna pogoda, lało jak nie wiem co oraz błyskało się.
- O nie, nie, nie! - krzyknęłam. - Chodź tu! Nigdzie nie idziesz! - wciągnęłam go do domu i zamknęłam drzwi na klucz.
- Spokojnie, mogę iść...
- Nie! A jak Ci się coś stanie? - zamieszał się lekko. - Chodź... - zgasły światła. - No świetnie... - zaśmiałam się.
 Zaraz po tym znaleźliśmy świeczki i je zapaliliśmy.
- Nie dość że pogoda jak pod psem to prądu nie ma. - opadłam na kanapę.
- Haha. - zaśmiał się i usiadł obok mnie. Wpatrywał się w jedną ze świeczek. Spojrzałam w jego piękne... dwukolorowe teńczówki... mimowolnie się uśmiechnęłam. Nie wiem co do niego czuję.. ale coś na pewno! Tylko że... również podoba mi się jego przyjaciel - Kastiel, tylko że Kas zachowuje się inaczej teraz... Nawet nie zauważyłam jak chłopak spojrzał się na mnie i odwróciłam szybko wzrok.
- Sorry, zamyśliłam się...
- Nie, spokojnie, nic nie szkodzi, też tak czasem mam.
 Kiedy tak siedzieliśmy w ciemności, nie wiem co, ale nasze twarze w tamtej chwili się ze sobą spotkały. Słyszałam jego niespokojny oddech, mi samej serce biło jak szalone. Złączyliśmy nasze usta w krótkim, namiętnym pocałunku. Oddałam się wtedy tamtej chwili. Nasze pocałunki były coraz to dłuższe i namiętniejsze. Było tak wspaniale, czułam się tak swobodnie, opanowanie, spokojnie... czułam ciepło bijące od niego. Oddaliliśmy nasze twarze.
- L-Luna... ja... - mówił zakłopotany. W blasku świec dostrzegłam rumieniec widniejący na jego twarzy. Oparłam moje czoło o jego i wplątałam palce mojej dłoni w jego włosy.
- Kocham Ciebie Lysander... - szepnęłam. Zaraz, zaraz? Co ja powiedziałam?
- Ja Ciebie również... Jesteś inna niż te wszystkie... - czułam jego miętowy oddech. - Jesteś wyjątkowa, jedyna, w swoim rodzaju, jesteś... tą jedyną.
Serce zaczęło mi walić nie spokojnie. Zaczerwieniłam się jak burak. Jednakże... Ja go chyba... być może na pewno też kocham. Przytuliłam się do niego. Słyszałam jak serce mu bije. Zamknęłam oczy i w słuchałam się w rytm jego serca... Po dłuższym czasie dodałam.
- Idziemy na górę? - skinął głową, zgasiliśmy świeczki i oświetlając drogę wyświetlaczem telefonów udaliśmy się na górę.
 Przeprosiłam go na moment i wzięłam szybki prysznic przebierając się w moją piżamę. Wyszłam z łazienki tym samym zwalniając mu ją. Zapomniałam dodać! Postawiłam tam latarkę. Wyszedł lekko zakłopotany ale nie zwróciłam na to uwagi. Postawił latarkę na szafce nocnej, teraz przyjrzałam mu się bardziej był w samym podkoszulku i bokserkach, odwróciłam szybko wzrok.
- Zadzwonię do Leo i powiem mu że dzisiaj na noc nie wrócę...
Czy teraz coś się między nami zmieni? Jak będzie mnie w szkole traktował? Eh... te i również inne pytania krążyły mi po głowię. Weszłam pod kołdrę. Spojrzałam na Lysa.
- Ojej! Przepraszam! - zerwałam się z łóżka. - Zapomniałam wyciągnąć tobie materac!
- Nic nie szkodzi...
- Jeżeli Ci to nie przeszkadza możesz położyć się obok mnie... - palnęłam. Zaraz po tym walnęłam się ręką w czoło.
- O-okej... - położył się obok mnie.
Co ja palnęłam! Mądrością to ja nie grzeszę! Obróciłam się w stronę chłopaka.
- Lys...
- Hm?
- Już nic... - uśmiechnęłam się.
 Zaraz po tym oddałam się objęciom Morfeusza...

~***~
 Kiedy rano się obudziłam trzymaliśmy się z Lysem za ręce. Szybko obudziłam chłopaka, ogarnęliśmy się i ruszyliśmy w stronę szkoły. Całą drogę przemilczeliśmy, lecz co trochę się do siebie uśmiechaliśmy. Od razu na wejściu do szkoły Debra obściskiwała się z Kasem, rzygać mi się chce jak na ich patrzę. Kiedy weszliśmy do różowego budynku wszyscy zaczęli się na mnie krzywo patrzeć, no prawie wszyscy, Rozalia, Armin, Alexy i Iris oraz Violetta uśmiechali się w moją stronę. Tak więc podeszliśmy do nich.
- Wy razem? - spytała Roza. - Leoś mówił że nie wrócisz na noc... - wciągnęła powietrze i zrobiła wielkie oczy. - Spałeś u Luny!
- Ciii! Roza! - zatkałam jej ręką usta. - Ludzie się gapią.
- A to wy jesteście... parą?
- Nie.
- Jeszcze nie! Bylibyście razem taką słooooooooodką parą.... - przeciągnęło "o", mówiła marzycielsko.
- Jesteś niemożliwa....
- Dziękuję! - zaćwierkotała.
- Ekhem... - kaszlnął. - Luno, moglibyśmy porozmawiać?
- Och, tak pewnie!
Ruszyliśmy w stronę klatki schodowej, odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam jak Roza podeskcytowanie rozmawia o czymś z chłopakami i dziewczynami. Stanęliśmy w takim miejscu żeby nikt nas nie usłyszał.
- Czy chciałabyś mi dać ten zaszczyt i... zostać moją dziewczyną? - zapytał niepewnie.
- J-ja..? Lys... owszem! - przytuliłam go mocno. Czułam się taka szczęśliwa! Podekscytowana!

~***~
 Odwróciłem głowę od pocałunku dziewczyny.
- Co jest Kassi?
- Nic, Deb, nic... - odpowiedziałem niemrawo, wyrwałem się z objęć dziewczyny i ruszyłem korytarzem. Podszedłem do białowłosej.
- Widziałaś Lunę?
- Poszła tam z Lysiem... - pokazała palcem radośnie.
- Dzięki. - mruknąłem.
 Zobaczyłem jak przytula się do mojego przyjaciela. Zdenerwowałem się. Czy oni są razem?! O nie, nie, nie! Żeby przerwać im tę chwilę szybkim krokiem doszedłem do nich.
- Hej wam.
- Witaj Kastiel. - uśmiechnął się białowłosy.
- Cześć... - powiedziała zrezygnowanie.
- Co tam u was?
- Idź lepiej do "Debry"... - warknęła.
- Co tak ostro! - krzyknąłem. - A zresztą odwal się od niej!
- To powiedz jej żeby dała mi święty spokój.
- Tobie...  - Spojrzałem na Lysa który patrzał się na mnie srogim wzrokiem.

~***~
 - Widzimy się na próbie... - odszedł.
Boże! Jak ten człowiek działa mi na nerwy! Dziękuje Panie Tobie że on już poszedł! Dziękuję!
Usłyszałam dzwonek na lekcje. Wraz z moim, chłopakiem można tak już powiedzieć, udaliśmy się do Sali A gdzie odbywała się nasza pierwsza lekcja. Usiadłam obok Rozalii w ostatniej ławce, przed nami Lys i Kas. Zaraz, zaraz...
- Rozo. - szepnęłam.
- Hm? Co?
- Kas się nie spóźnił na lekcje, magia. - powiedziałam jej do ucha.
- Rzeczywiście. - zachichotała. Całą lekcję spędziłam na rysowaniu różnych rzeczy.

 Po lekcjach weszliśmy do piwnicy zrobić próbę. Jeszcze dwa dni do występu....

~***~
Sr ze tak krótko ale pisałam szybko specjalnie dla was.
Pozdrawiam