sobota, 21 listopada 2015

~1 tys. wyświetleń!~

Wow!
Pierwsze tysiąc wyświetleń na tym blogu! Wow!
Dzięki wielkie że jesteście ze mną :P
Skoro strzelił ten tysiąc...
Trzeba przygotować rozdział specjalny!
Tak... Dobra myśl...
:)
Jeszcze raz wielkie dzięki za ten tysiąc!

A tak ogólnie... jak się trzymacie? Co tam u was? :P

niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział XIV cz. 2

Zza szafek wyszła męska postać - Kastiel.
- Kassi! Pomóż mi! - mówiła słodkim głosem zalana sztucznymi łzami.
- Pff... Jeszcze czego... Znowu chciałaś mnie wykorzystać! - warknął. Wpatrywałam się w chłopaka, puściłam rękę dziewczyny.
- T-to nie prawda!
- Och! Daj już spokój! Nie udawaj że nic nie chciałaś zrobić! - krzyknęłam.
- Nie wtrącaj się! - odwróciła się w moją stronę. W jej oczach było pełno gniewu, nienawiści.
Kas stanął obok mnie.
- Debra, odejdź...
- Ale, kotek...!
- Zjeżdżaj! - warknął. Dziewczyna zdenerwowana wybiegła ze szkoły. Staliśmy tak bez ruchu, bez słowa z dobre parę minut.
- Kurwa! - uderzył mocno ręką w pobliską szafkę.
- K-Kastiel... - szepnęłam.
Był taki wkurzony, stał odwrócony do mnie plecami co chwilę w coś uderzając, kopiąc. Łzy nabrały mi się do oczu, nie wiem czemu. Gwałtownie przytuliłam się do jego pleców. Rozluźnił się.
- Jak ona mogła... znowu wciągnęła mnie w tą swoją gierkę! A ja głupi dałem się jej omotać!
- Nie obwiniaj siebie... - szepnęłam. - T-to nie twoja wina...
Teraz zwrócił się w moją stronę. Podniosłam głowę żeby spojrzeć mu w oczy.
- Wybacz mi za moje za-
- Spokojnie... - przerwałam mu. - Chociaż to co robiłeś mnie zabolało... Tak czy siak Ci wybaczam, w końcu jesteśmy przyjaciółmi! - uśmiechnęłam się. Odwzajemnił uśmiech. Staliśmy tak chwilę w milczeniu.
 Cisza nie trwała długo gdyż z piwnicy zaczęło wychodzić masę ludzi. Ostatni zaś wyszedł Lysander który podszedł do nas. Opowiedziałam mu cicho co się stało, tak, aby czerwono włosy nie słyszał.

~***~
 Nazajutrz obudziłam się, no cóż... z zdartym głosem, praktycznie to w ogóle bez głosu. Z szopą na głowie zeszłam na dół.
- Hej słonko. - przywitała mnie Titi.
- He. - powiedziałam cicho z chrypą.
- Co jest?
Gestykulacyjnie pokazałam że straciłam głos.
- Zrobić Ci kakao? - zapytała z troską.
Ochoczo pokiwałam głową z uśmiechem. Kiedy ciocia zrobiła mi napój, w gorącej cieczy zamoczyłam usta i napiłam się powoli. Umyłam kubek i poszłam w kierunku mojego pokoju rzucając się na łóżko. Sięgnęłam po słuchawki i telefon włączając na nim moją ulubioną piosenkę.
System of a Down - Aerials, zaczęłam w głowie "śpiewać" tekst:

Life is a waterfall
We're one in the river
And one again after the fall

Swimming through the void
We hear the word
We lose ourselves
But we find it all?

Cause we are the ones that wanna play
Always wanna go
But you never wanna stay

And we are the ones that wanna choose
Always wanna play
But you never wanna lose

Aerials, in the sky
When you lose small mind
You free your life

Life is a waterfall
We drink from the river
Then we turn around and put up our walls

Swimming through the void
We hear the word
We lost ourselves
But we find it all?

Cause we are the ones that wanna play
Always wanna go
But you never wanna stay

And we are the ones that wanna choose
Always wanna play
But you never wanna lose

Aerials, in the sky
When you lose small mind
You free your life

Aerials, so up high
When you free your eyes
Eternal prize

Aerials, in the sky
When you lose small mind
You free your life

Aerials, so up high
When you free your eyes
Eternal prize



 Odłączyłam słuchawki od urządzenia i jeszcze raz na nową puściłam tą samą muzykę. Wciągnęłam na siebie czarne, podarte jeansy, ubrałam swoją nieskazitelnie białą bokserkę, tyle że podartą, a na nią czarny top z napisem "Life is brutal". Weszłam do łazienki umyłam zęby i rozczesałam włosy. Chwyciłam swój telefon (wyłączyłam muzykę) i zbiegłam na dół.
- Idę. - wydusiłam z siebie z chrypą. Ubrałam moje czarne glany, zarzuciłam na siebie jeszcze czarny płaszcz i, dosłownie, wybiegłam z domu udając się w stronę parku. Kiedy byłam na miejscu usiadłam na ławce. Piękny, jesienny dzień... złociste liście na drzewach, inne już na ziemi... zaciągnęłam zimne powietrze. Po krótkim czasie wstałam z miejsca, akurat w tym momencie zadzwonił telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, widniało na nim imię:
Lysander 

Odebrałam...
~***~
Przepraszam że mnie nie było, wena całkowicie mnie opuściła :/
Z czego może wynikać dzisiejszy króciutki rozdział...
Meh... Takie życie... ale obiecuję, kiedy uderzy we mnie piorun zwany weną to postaram się napisać jak najdłuższy rozdział!
Pozdrawiam :P
Ps. Podoba wam się muzyka na blogu? :)

poniedziałek, 2 listopada 2015

Rozdział XIV cz. 1

 Dzień występu, serce od rana wali mi jak szalone. Czy zniosę ten stres...? Sama nie wiem! Co ja miałam zrobić... Ach tak! Rozalia!
 Biegałam po szkolę jak opętana w poszukiwaniu białowłosej, w końcu, dosłownie, na nią wleciałam.
- Hej! - mówiłam zasapana.
- Cześć, przyniosłam.
- Co przyniosłaś? - zapytałam zdziwiona.
- No a jak to co? Co mogłam przynieś?
- No nie wiem...
- Sukienkę, przecież nie wyjdziesz mi na scenę tak ubrana! - spojrzała na moje ciuchy.
- Aa.. no tak... Sorry, mam dzisiaj mega nie ogar! - Mówiłam tak szybko jak po wypiciu paru energetyków. - A zresztą do występu jeszcze pięć godzin. - machnęłam rękę.
- Jeszcze? Jeszcze?! Dziewczyno! To tylko pięć godzin! Trzeba się spieszyć! - złapała mnie za rękę i pociągnęła do łazienki, po drodze wyciągając ze swojej szafki moją sukienkę. Ogarnęła mi włosy, mówiąc ogarnęła mam na myśli podkręciła, potem pomalowała i dała mi sukienkę.
 Kiedy ujrzałam mój zestaw zaprojektowany przez Rozalię, z jednej strony szczena mi opadła, a z drugiej...
- Roza! - wołałam z kabiny. - Nie lubię sukienek!
- Nie marudź mi tu! - tupnęła nogą śmiejąc się.
Wyszłam z kabiny. Ta westchnęła z zadowolenia. Nie wiem jak wam, ale mi się to podoba. Ostatnie poprawki...
~***~
 Chodziłam za kulisami w te i we wte. Nie wiedziałam co się ze mną dzieję, takiego stresu nigdy nie czułam!
- Hej, - podszedł do mnie. - Spokojnie... To nic wielkiego.
Wtuliłam się w klatkę piersiową białowłosego.
- Aż tak bardzo widać mój stres?
- Jak tak wchodzisz w kółko, i w kółko. - zaśmiał się Armin. Podeszłam do niego i założyłam ręce na piersi. - No już! Tylko nie bij! - kontynuował swoją grę.
 Kastiela nie ma... 10 minut do występu, siedzę nie spokojnie, 5 minut do występu, zaczynam chodzic w kółko... 2 minuty, wchodzi Kastiel z hukiem.
- Wchodzimy! - wydał rozkaz i weszliśmy na scenę.
 Nogi miałam jak z waty, podeszłam niepewnie do mikrofonu. Chwyciłam go delikatnie. Na początku zaczęli grać spokojną nutę, potem bardziej wybuchową. Po pierwszym utworzę oczywiście ogarnęłam się. Przegraliśmy tak parę godzin z przerwami, w końcu nastała ta chwila i musieliśmy zejść ze sceny, głos miałam zjechany na maksa!
- Pięknie śpiewałaś. - uśmiechnął się do mnie białowłosy.
- Nie, nie, ty lepiej! - zaprzeczyłam.
Kastiel jęknął w kącie chowając, czule, swoją gitarę. Spojrzałam na jego srogim wzrokiem a ten przewrócił oczami i zajął się dalej swoim urządzeniem.
- To... Ja będę się już zbierać... - wyszłam z piwnicy, za mną za kulisy weszło pełno dziewczyn, zacisnęłam pięść i ruszyłam twardo przed siebie. Ktoś za mną zacmokał. Zatrzymałam się. Nagle stanęła przede mną nie kto inny jak sama Debra.
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Oj kochana! Nie takim tonem!
Prychnęłam.
- Dzięki.
- Za co? - zdziwiłam się.
- Zbrzydziłam praktycznie wszystkich do ciebie, tym samym miałam bliżej siebie Kastiela. Dzięki tobie mam nowego gitarzystę. - uśmiechnęła się sztucznie.
- I co zamierzasz? - zmrużyłam oczy.
- Hmm... Jak myślisz? - zbliżyła swoją twarz do mojej z chytrym uśmieszkiem.
Zamarłam.
- N-nie gadaj... że...
- Tak. - kiwnęła głową.
- Jak tak możesz? - szepnęłam. - On ciebie kocha, a ty... znowu go zranisz! - krzyknęłam. Ta gwałtownie zatkała mi swoją dłonią usta.
- Nie złom jestem aktorką, prawda?
Spojrzałam na nią gniewnym wzrokiem. Zrobiła krokodyle łzy.
- Czemu, mi to robisz Luno?
Ugryzłam ją w dłoń.
- Już nie zgrywaj pokrzywdzonej! - krzyknęłam.
Wytarła swoją dłoń o spodnie.
- Blee...
- Jesteś zwykłą suką... - mruknęłam.
- Co?
- To co usłyszałaś. - założyłam ręce na pierś.
Podniosła na mnie jakiś ostry przedmiot ze swojej torby, nagle świat stanął mi w miejscu. Co robić? Nikogo wokoło mnie nie ma! Zacisnęłam zęby. No tak! To co mnie nauczyli...!
Schyliłam się unikając jej ciosu. Po czym szybko złapałam jej rękę i wygięłam do tyłu, tak że nie mogła się ruszyć.
- Co ty...!
- Jesteś tępa, podła, okrutna... Mam tak dalej wymieniać?
Zza szafek wyszła męska postać...
~***~
C.D.N.
Sorka ze znów krótki rozdział!
Wena ode mnie odpłynęła! Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział,
gdyż gimnazjum to nie bajka, trzeba się uczyć...
Test z biologii, geografii, fizyki oraz kartkówka z chemii...
Meh.. fizyka i chemia... coś czego nienawidzę...
A gdyby chemia była lekcją eliksirów....
Yoru, nie jesteś w Hogwartcie!
Dobrze, pozdrawiam was
:*